Nowy Rok jest najczęściej momentem, w którym mamy okazje zatrzymać się na chwilę i pomyśleć o swoich potrzebach.
O sobie. O tym, co udało nam się zrobić, a czego jeszcze nie dokonaliśmy? Co mamy, a czego nam brakuje? Gdzie chcieliśmy być, a gdzie zawędrowaliśmy?
Mamy też często, bardziej egzystencjalne pytania: Którą drogą mam kroczyć? Gdzie jest moje miejsce na ziemi? Co po sobie zostawię?
Przez 11 lat swojej pracy wpierając innych w odpowiedziach na takie i podobne pytania, nieustannie mnie cieszy, że my jako gatunek chcemy się rozwijać, pcha nas jakaś niewidzialna siła do tego, aby mieć lepiej i mądrzej. Aby więcej rozumieć i umieć.
Oczywiście, każdy z nas robi to w swoim tempie i na swoim poziomie. Podobnie jak w pracy nad rozwojem mięśni, nie można, a raczej nie powinno się przekroczyć granicy swoich możliwości szybko i gwałtownie.
Pokusa jest wielka. szczególnie gdy dowiadujemy się kim jesteśmy, co nami kieruje, co nas motywuje, jakie wartości są w naszym życiu najważniejsze, czemu mówimy i zachowujemy się tak, a nie inaczej. Oczekujemy, że ludzie, którzy nas otaczają, będą także to wiedzieć. Mało tego, zrozumieją i zaakceptują to. Skoro my odkryliśmy, kim jesteśmy i rozpiera nas z tego powodu duma, to inni powinni być równie zachwyceni. Jeśli nie bardziej.
Jednak często tu następuje moment zatrzymania w tym procesie. Czemu? Bo nie wiedzieć czemu, liczymy na to że ludzie sami się o tym dowiedzą, domyślą i to, że my już tyle o sobie wiemy, oznacza, że te drzwi otworzyły się także dla wszystkich dookoła.
Niestety tak nie jest. Przydaje się tu tzw. paszczowa komunikacja, czyli rozmowa z bliskimi o tym: kim jestem, jaki jestem, co umiem, co lubię czy co chce robić.
Dalej o dziwno, jest jeszcze trudniej, bo może się okazać, że ci ludzie, którzy już dostali te informacje, nie zgadzają się z nimi. Z bardzo różnych powodów. Nie chcą zgodzić się albo na nowego Ty, albo na Twoje nowe potrzeby, albo nie podoba im się to kim jesteś.
Zdarza się. Tu warto samemu zadać sobie pytanie: na ile to, kim jestem i kim chcę być, jest dla mnie ważne i czuję, że to prawdziwy ja? Bo jeśli to uczucie jest tak silne jak ty sam, a nawet jak „do kosmosu i z powrotem”, to trzeba trzymać się siebie i pozwolić odejść tym którzy nas nie akceptują, takimi, jakimi jesteśmy.
To, na co mamy największy wpływ to my sami.
Bywa to bolesne i bardzo trudne, wiem. Za to na pocieszenie dodam, że ci ludzie, którzy zostaną, to ci którzy akceptują nas takimi, jakimi jesteśmy, a dodatkowo nagle pojawią się inni, którzy polubią nas właśnie takimi, jakimi jesteśmy. Cieszmy się tym, doceniajmy i akceptujemy ich tak samo, jak oni nas.
Jest to poziom wtajemniczenia, który pozwala patrzeć na innych ludzi z sympatią i bezgraniczną akceptacją. Jednak aby to się udało, aby mieć w sobie ten spokój, brak zawiści, niepokoju czy złości, najpierw trzeba zacząć od siebie. Dowiedzieć się kim jestem, jaki jestem.
I takich przemyśleń i refleksji życzę Wam w Nowym Roku 2019, a także w każdej chwili, gdy będziecie potrzebować pomyśleć nad sobą, swoją sytuacją i miejscem, w którym jesteście.
Kasia
Brak komentarzy, bądź pierwszy!