Zadbaj o siebie, czyli wellbeing w czasach pandemii
Kolejny miesiąc społecznej izolacji za nami. Zamknięci we własnych domach godzimy role rodziców, samozwańczych nauczycieli i zdalnych pracowników. Obecna sytuacja zmusiła wielu z nas do przejęcia również części obowiązków naszych pracodawców. Nie mam na myśli tylko i wyłącznie konieczności samodzielnej organizacji miejsca i czasu pracy, ale również troskę o dobre samopoczucie pracownika-czyli siebie samego. Przyznaj się, czy w ostatnich tygodniach chociaż trochę zadbałeś/aś o to, aby poczuć się dobrze w sytuacji, w której się znajdujesz?
Magiczne hasło: wellbeing
Przed wybuchem epidemii covid-19 troska o tzw. poczucie dobrostanu pracownika była jednym z obowiązków pracodawcy. Wiadomo: zadowolony/szczęśliwy pracownik to efektywny pracownik. Wellbeing – bo o nim mowa – to ogólnie rzecz ujmując poczucie spełnienia, a zarazem stabilności w kluczowych sferach pracownika. Wbrew pozorom dotyczy ono nie tylko aspektów bezpośrednio powiązanych z pracą (kariera zawodowa, finanse, rozwój intelektualny), ale również obszary dotyczące życia prywatnego, codziennego (zdrowie i kondycja fizyczna, emocje, relacje międzyludzkie a nawet stan duchowy).
|
W tradycyjnym modelu współpracy, kiedy pracownik pracuje przede wszystkim stacjonarnie w siedzibie firmy, pracodawca realizuje założenia wellbeingu w zróżnicowany sposób. Najczęściej wykorzystuje w tym celu pozapłacowe benefity. Karnety na siłownię i fitness, zdrowe poniedziałki, pakiety szkoleń branżowych, finansowanie biletów do instytucji kultury – to tylko przykłady bonusów, których zadaniem jest budowanie poczucia spełnienia pracownika w różnorodnych sferach jego życia. Kiedy jednak na świecie wybucha epidemia, a pracownicy zmuszeni są do pozostania we własnych domach, troska o wellbeing nie jest już tak prosta. Wprawdzie część firm próbuje zastąpić dotychczasowe aktywności pracowników różnorodnymi zajęciami online (m.in. zajęcia jogi, internetowe kursy tańca, szkolenia branżowe, wsparcie psychologów) i tym firmom kłaniam się nisko. Jednak to, jak czujemy się w tej trudnej sytuacji we własnym domu i w ciągłym towarzystwie najbliższych zależy przede wszystkim od nas samych.
Czujesz strach i zmęczenie? Masz do tego prawo!
Czytając, że w tym całym epidemiologiczno-edukacyjno-home office zamieszaniu macie zadbać jeszcze o dobre samopoczucie własne i – byłoby dobrze – swoich najbliższych, część z Was pewnie myśli, że chyba oszalałam. Jak tu myśleć o poczuciu spełnienia i stabilności, gdy z telewizora płyną coraz tragiczniejsze informacje, a niepewność jutra często spędza sen z powiek? Dokładając do tego nieustanną opiekę nad dziećmi, wspieranie ich w nauce, ogarnianie rodzinnej rzeczywistości i wywiązywanie się z zawodowych obowiązków z poziomu własnej kuchni czy sypialni (bo wszystkie inne pomieszczenia zajęli pozostali członkowie rodziny), to na myślenie o przyjemnościach nie ma się nie tylko czasu, ale też siły. W 100 proc. Cię rozumiem.
Też codziennie zmagam się z próbą pogodzenia swoich zawodowych obowiązków, pracy, męża, nauki dzieci, opieki nad babcią czy strefy aktywności dla naszych psów i organizacji w miarę normalnego rodzinnego życia. A to wszystko na kilkudziesięciu metrach kwadratowych. Tak samo jak Ty każdego dnia czuję ogromne zmęczenie. Codziennie też zastanawiam się jak dalej będzie wyglądała rzeczywistość. Kiedy wrócimy do biur i szkół? Czy będzie można spotkać się ze znajomymi, wyjechać na wakacje? Czy za jakiś czas koronawirus stanie się nieodłącznym elementem naszego życia jak dotąd grypa? Poczucie zmęczenia i strachu w aktualnej sytuacji jest czymś normalnym. Co więcej, każdy z nas ma do nich pełne prawo! Nie wszyscy jednak jesteśmy tego świadomi. Dlatego pierwszym krokiem do zadbania o swoje dobre samopoczucie w dobie epidemii jest zaakceptowanie własnych uczuć. Jeśli tego nie zrobisz, nie będziesz w stanie wypracować skutecznych rozwiązań, które pomogą Ci uzyskać przynajmniej w minimalnym stopniu poczucie dobrostanu.
Rodzinny dom – miejsce idealne?
Skoro aktualnie pracujemy we własnych domach, to wydaje się, że zadbanie o poczucie własnego dobrostanu jest teraz niezwykle proste. Gdzie będziecie czuć się lepiej niż właśnie w domu rodzinnym – miejscu, które znacie na wylot i które dotąd było azylem spokoju? W sumie biorąc pod uwagę obecną kwarantannę, pojęcie azylu nabiera szczególnego znaczenia. Co warto zrobić, aby te wszystkie sytuacje, w których się nagle znaleźliśmy, nie zamieniły naszych mieszkań w nasze małe, codzienne piekiełko?
Przede wszystkim należy wyznaczyć ze współdomownikami konkretne strefy, tj. strefę pracy, strefę nauki (te dwie mogą być jedną, która będzie zmieniała swoją funkcję w ciągu dnia), strefę odpoczynku. Najlepiej byłoby na każdą z nich przeznaczyć jeden pokój w mieszkaniu. Pilnuj aby sypialnia została sypialnią, miejscem gdzie odpoczywasz, a nie miejscem rozmów, salonem, pokojem TV itd. Tak naprawdę do wyznaczenia strefy pracy i nauki wystarczy biurko, komputer, tablica na notatki zlokalizowane w ustronnym miejscu (np. w rogu pokoju). Strefa odpoczynku to bez wątpienia kanapa, stół, przy którym można zjeść wspólne posiłki. Celebruj je. Aranżacja takich mini-przestrzeni nie wymaga wcale nakładów finansowych czy zaawansowanego przemeblowania mieszkania. Wyodrębnienie miejsc na naukę, pracę i relaks znaczne ułatwią organizację codziennego życia rodziny i dadzą poczucie „przemieszczania się” pomiędzy strefami życia- pracy-rodziny-siebie samego.
Dystans – klucz do wellbeingowego sukcesu?
Oprócz samej przestrzeni na dobre samopoczucie wpływa również dobrze przemyślana organizacja dnia. Tym bardziej, że możesz być zmuszony do dzielenia komputera ze swoimi dziećmi (tak jak ja), a miejsca pracy ze współmałżonkiem czy rodzicami. Dlatego wspólnie powinniście zastanowić się nad ułożeniem planu dnia w taki sposób, aby każdy członek rodziny mógł wykorzystać narzędzia i konkretną przestrzeń wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebuje. Należy w nim uwzględnić godziny lekcji online realizowanych na żywo, terminy firmowych call-i czy wideo konferencji, deadline`y projektów. Z drugiej strony nie możecie zapominać, że obecnie zdalnie z dzieciakami i mężem/żoną na głowie pracuje ponad 50 proc. Polaków. I chociaż dotąd głos dziecka w tle w trakcie rozmowy z pracownikiem zdalnym mógł być odebrany jako brak profesjonalizmu, to dziś jest normalną sytuacją. Pracodawcy, partnerzy biznesowi, a nawet klienci rozumieją z jakimi przeszkodami muszą zmierzyć się osoby aktualnie pracujące w trybie home office. Bycie idealnym w takich warunkach nie jest możliwe. Odpuść to sobie i nie krzycz na bliskich aby byli cicho.
Lepiej podejść do całej sytuacji z dystansem i lekkim przymrużeniem oka. Oczywiście są sytuacje, w których odpowiednie warunki prowadzenia rozmowy z klientem są kluczowe. Jednak we wszystkich innych warto nieco odpuścić. Dążenie do perfekcjonizmu w tym przypadku zaprowadzi nas wyłącznie do granicy frustracji. Dystansując się do części rzeczy, zyskamy względny spokój. A ten jest nam obecnie szczególnie potrzebny.
Jeśli jednak mimo wszystko nadal czujecie wewnętrzny niepokój i zastanawiacie się może nad zmianą pracy albo jesteście zmuszeni do znalezienia nowej, zachęcam do zapisania się u mnie na newsletter, w zamian otrzymasz opracowanego przeze mnie raport „Jak i gdzie szukać pracy?”. Przedstawiam tam praktyczne rady dotyczące skutecznego poszukiwania pracy zgodnej z posiadanymi mocnymi stronami. Jeśli nie znasz swoich mocnych stron, to czas to szybko nadrobić! I zrobić sobie badanie na swoje mocne strony, talenty! Zrób test Gallupa i sprawdź, jak możesz je wykorzystać w pracy marzeń.
Brak komentarzy, bądź pierwszy!