Ludzie coraz częściej zastanawiają się, jak będzie wyglądać rynek pracy przyszłości oraz czym ludzie będą się zajmować? Czy praca w takiej formie, jaką obecnie znamy, utrzyma się? A może zmieni? Jedną z popularniejszych koncepcji jest ta mówiąca o otrzymywaniu podstawowego wynagrodzenia niezależnego od pracy, dzięki któremu wszyscy ludzie będą w stanie zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Ma to być tzw social umożliwiający utrzymanie się na poziomie podstawowym. A co gdy zechcemy mieć więcej? Ci, którzy zechcą mieć więcej, będą zmuszeni aby poszukać pracy i podjąć się jej wykonywania. Jednak pracy będzie stosunkowo niewiele, można by rzec będzie ona elitarna. No a co z tymi, którzy „nie załapią się” na żadną posadę, a jednocześnie będą chcieli od życia więcej?
Szkopuł tkwi w tym, że tej pracy będzie ubywać. Czynności przejmą maszyny i roboty, jednocześnie pojawi się coraz więcej stanowisk wymagających wyższych kwalifikacji. I nie mówię tutaj tylko o kwalifikacjach technicznych, jak myśli wielu – spotykam się od lat z głosami, że jedynymi słusznymi kierunkami są te techniczne i informatyczne. Te kierunki rzeczywiście są ważne, ktoś musi projektować i obsługiwać obecne technologie, zwłaszcza w kontekście rozwoju sztucznej inteligencji czy sieci, pracy zdalnej i tego, jak wiele rynków, produktów i firm opiera swoje istnienie właśnie o sieć.
Natomiast bagatelizuje się kierunki związane z inteligencją emocjonalną, takie jak psychologia. Kierunki kreatywne – sztuk pięknych, filozofii itp. W książce „Dizajn na co dzień” Don Norman dość obrazowo przedstawił problem projektowania pozostawionego inżynierom bez uwzględnienia rzeczywistych potrzeb ludzkich.
Wrócę jednak do pytania postawionego na początku tego wpisu – czy to rzeczywiście praca nadaje sens naszemu życiu? Co zrobić w tak drastycznie i dynamicznie zmieniającym się świecie, kiedy kompetencje zdobyte 5, 10 lat temu są teraz już zupełnie nieaktualne?
Pracujemy mniej i krócej?
Fajnie tak pomarzyć że roboty pracują, my mamy zagwarantowaną pensję i sobie nic nie robimy. A jak jest teraz? Z jednej strony technologia nas cieszy, bo pozwala pracować krócej i efektywniej. Zamiast poświęcać 2 godziny dziennie na pranie ubrań w rzece, możemy wrzucić je do pralki i zaoszczędzić cenne minuty. Ale czy przez te dwie godziny oddajemy się odpoczynkowi lub samorozwojowi, czy wypełnimy je po prostu… Inną pracą?
Badania pokazują, że krótszy czas pracy to złudzenie – ludzie pracują coraz więcej, poświęcają na pracę coraz więcej czasu, jednocześnie zwiększając swoje obciążenie. Maszyny i technologia skracają czas wykonywania pewnych czynności, co za tym idzie – otwierają furtkę do wykonywania nowych i nowych i nowych.
Kto nie pracuje ten leń
Kult pracy jest nadal w nas silnie zakorzeniony. Trudno oprzeć się pejoratywnym skojarzeniom związanym z brakiem pracy. Zazwyczaj ci, którzy jej nie mają, mogą usłyszeć płynące w ich kierunku epitety takie jak leń, nierób, alkoholik, pasożyt i wiele innych. Wielu ludzi nie potrafi odpoczywać, ponieważ każdy czas spędzony z książką, w kinie lub po prostu poświęcony sobie i regeneracji własnych zasobów był i często jest traktowany jak lenistwo.
Czy w Twojej głowie też dudnią słowa babć lub rodziców negatywnie odnoszących się do czasu przeznaczonego na relaks? Wartość budowało się przecież poprzez swoją przydatność – sprzątam w domu więc jestem przydatna dla rodziny, rąbię drewno więc jestem przydatny dla rodziny, podnoszę obroty w mojej firmie więc jestem przydatnym pracownikiem. A odpoczynek? O nie, nie ma mowy, bo co będzie, jeśli sobie odpuszczę? Przestanę być potrzebny?…..
Silnie zakorzenione poczucie obowiązku również zaburza relację praca-odpoczynek. Na tym tle mogą rodzić się frustracje – z jednej strony człowiek czuje nałożone na siebie obciążenie i marzy o urlopie, z drugiej – nie potrafi usiedzieć w ciszy i spokoju czy zrelaksować się gdy już wyjedzie na wymarzony urlop.
Chyba każdy z nas zna wierszyk zaczynający się od słów: „Na kanapie siedzi leń, nic nie robi cały dzień…”. Tylko sęk w tym, że dla zdrowego funkcjonowania organizmu te okresy lenistwa są potrzebne. Jeśli zawczasu nie nauczymy się tego robić, nie dowiemy się, co nas kręci POZA pracą, istnieje uzasadnione ryzyko, że gdy tej pracy zabraknie odczujemy wewnętrzną pustkę. Stąd już naprawdę niewiele dzieli od problemów natury psychicznej i egzystencjalnej.
Praca moją pasją?
Silnym, ale też niebezpiecznym nurtem, który obserwuję już od kilku lat jest wiązanie pracy z pasją. To powiedzenia takie jak „rób to, co kochasz, a nigdy nie będziesz musiała pracować” albo „jeśli praca jest Twoją pasją to niemożliwe staje się możliwe”. „ Nie odczuwam że pracuję bo moja paraca jest moja pasją”.
I tu wywracam oczami do góry….
Z jednej strony możemy powiedzieć „no fajnie, zwiększamy swoją motywację, co w tym złego?”. Ano to w tym złego, że łatwo zatracić w tym umiejętność odpoczywania, regeneracji, łapania oddechu. Po jakimś czasie możemy złapać się na tym, że to, co niegdyś nas pasjonowało, teraz jest sprowadzone do przykrego obowiązku – pracy właśnie.
Skoro praca jest pasją, to oznacza że osoba ta nie posiada „sygnału” zmęczenia i zakończenia i w bardzo szybkim tempie pasja przeradza się w przepracowanie a potem wypalenie.
Dodatkowo sprowadza się to znowu do tego że poza pracą(pasją) nic nie mamy innego.
A co, kiedy przestaniemy pracować? Co jeśli nasze zdrowie sprawi, że stracimy to pasjonujące nas stanowisko albo zamkniemy lub sprzedamy firmę zbudowaną w oparciu o pasję?
Młodzi ludzie często rezygnują z pracy właśnie dlatego, że ich „nie pasjonowała”. Tylko pod tym hasłem często nie kryje się prawdziwa pasja, a problemy. Skrzywiony obraz pracy opartej o pasję, sprawia, że coraz więcej młodych osób nie potrafi wytrwać w swoim zawodzie.
Mają trudności z określeniem, czy rzeczywiście rezygnują z wykonywania czegoś, bo ich natura przeczy wykonywaniu tego zawodu (rozumiem, że geniusz-artysta może wręcz targnąć się na swoje życie pracując jako księgowy), czy rezygnują dlatego, że praca nie jest tak lekka, jak wydawało im się, że będzie. Rezygnują czując pierwsze znudzenie czy napotykając pierwszy większy problem, a nie dlatego, że rzeczywiście nie są do czegoś stworzeni.
Gdzie szukać sensu życia?
Szukając odpowiedzi na pytanie, co nadaje sens naszemu życiu, warto sięgnąć głębiej niż tylko w obszary pracy. Poszukać wyższych wartości i zasad, które determinują nasze zachowanie, cech które kształtują naszą osobowość. Zbudować szkielet, który będzie stał niezależnie od tego, w jakich okolicznościach zawodowych się znajdziemy.
Fajnie, kiedy wykonywana przez nas praca cieszy, ale jeszcze fajniej, kiedy jesteśmy tak silni, by wiedzieć, że bez niej również będziemy w stanie znaleźć sobie swoje miejsce.
Czego i Wam moi drodzy życzę!
Brak komentarzy, bądź pierwszy!